FAIL (the browser should render some flash content, not this).

Menu główne

FAIL (the browser should render some flash content, not this).

Menu klubowe

FAIL (the browser should render some flash content, not this).

Linkownia

mod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_countermod_vvisit_counter
mod_vvisit_counterDziś3
mod_vvisit_counterW tym tygodniu3
mod_vvisit_counterW tym miesiącu3
mod_vvisit_counterWszystkie16503

Aktualnie online: 1 gości online
Twoje IP: 18.191.254.106
Dziś jest 18 Kwi 2024

 

Historia Klubu Motocyklowego PERUN


„Starsi powiadają, że te pierwsze dziwne chmury kłębiły się nad miastem, zwanym Ostrołęka, już wczesną wiosną roku Pańskiego dwa tysiące dziewiątego. Powietrze było ciężkie niczym zawiesina. W tymże to roku, nad miastem z pozoru spokojnym, z pozoru cichym, jak omen przetoczyła się fala burz i dziwnych grzmotów, których towarzyszem był sam On „burzowy jeździec”, dawny pan minionych dziejów, Perunem zwany. Jeździec ów, jak głosi legenda, rosły, silny mężczyzna ze złotą brodą i srebrnymi włosami, przemierzał niebo na swym czarnym jak smoła koniu. Jego ręce twarde jak skała, dzierżyły topór, a oczy jego pełne błyskawic spoglądały na przestraszonych mieszkańców miasta. Na jego słowo, dźwięczne i potężne, powstali inni, jeźdźcy zrodzeni w piorunie, dla nich bratem jest grzmot, a siostrą długa droga.

Roku dwa tysiące dziewiątego, z dziewiątym zajściem słońca miesiąca maja, synowie Peruna przywitali świat wielką ucztą. Ludzie powiadają, że był to pierwszy wspaniały Zlot Motocyklowy w ich mieście. Zjechało się rycerstwo z czterech stron świata. Huczna zabawa, wino i pojedynki do samego brzasku. Taką oto ucztę u boku Peruna zapamiętało rycerstwo. Choć nie jeden miecznik padł w pojedynku i rany leczył przez dni kilka, zadowolony był też z poczęstunku i tegoż boju… I wieść się rozeszła szybciej niźli błyskawica, że dotrzymać kroku potomstwu Peruna, to nie lada wyczyn i potrzebna tęga głowa. Pewien skryba w swej księdze zapisał takie słowa, że w owej uczcie udział brało nie lada trzystu sześćdziesięciu dzielnych wojów, a w stajniach czekały na nich ich rumaki stalowe.

Dni kolejne potomstwu Peruna wypełniały wyjazdy do braci spod znaków innych herbów i sztandarów. Aż do dnia dziesiątego, miesiąca lipca, kiedy to jeźdźcy zrodzeni w piorunie wyrazili wolę walki o własny sztandar. Sztandar twarzy boga grzmotów! O swój herb, który ma widnieć na ich plecach i w ich sercach.

Tak więc się stało! Zmobilizowawszy jeźdźcy wszystkie siły dane od Peruna, zwartym szykiem dziarsko ruszyli ku swojemu przeznaczeniu. Droga była niełatwa, kręta, pełna smoków, strzyg i upiorów! I nadzwyczaj chłodna, wszelako, był to już czas dziesiątego zajścia słońca miesiąca października roku Pańskiego dwa tysiące dziewiątego. Ale nic to dla jeźdźców, bo celem ich było zaprezentować się wielkiej radzie. Radzie o randze niemal królewskiej! Przywódcy zasiadający w Kongresie Polskich Klubów Motocyklowych wysłuchali przedstawicieli w skupieniu, a na koniec kiwając głowami przychylnie, uznali Oni twarz boga grzmotów za znak herbowy Perunów noszon z przodu.

Od tamtego czasu wszędzie dźwięk grzmotu silnika był słyszan. Ludzie powiadają, że słychać go w krainach morskiej północy jak i w górach wysokich. Tak więc jeźdźcy Peruna odwiedzali rycerzy innych sztandarów, a razem z nimi jeździł ich brat Grzmot, Grzmotem Peruna również zwany. Tęgi jest z niego chłop, nie jeden już przed nim na kolna padał i pobity po dzielnej walce nieprzytomny pod stołem leżał.

Dziewiątego dnia października roku dwa tysiące dziesiątego synowie Peruna już z plecami naznaczonymi twarzą boga grzmotów przemierzali szlaki. Legendy głoszą, że przed przyjazdem ich kolumny zwartej w wojennym szyku, słychać bębniące grzmoty. Drogę im oświetlają błyskawice pełzające po ziemi, a za nimi bieży dumny z swych synów „burzowy jeździec”, jeździec dzierżący topór w ręku.

Slava Perunu! – władcy burzy i piorunów.”

Wodzus Anonimus - [fragment] "Dzieje burzowe północno-wschodniej Polski i Rusi"